W niedzielę popołudniu
pojechałem do Down Town; a raczej pojechaliśmy. Nie znając tego miejsca, nikt
nie idzie tam samemu. Brat Lawrence (na zdjęciu poniżej) należał przez kilka
lat do Zgromadzenia Misjonarze Biednych; pracował w Down Town, zna tam dużo ludzi.
Obecnie jest seminarzystą, chciałby
zostać księdzem.
Pojechaliśmy odwiedzić jedną z rodzin, którym starał
się pomagać będąc w Zgromadzeniu. Bardzo serdeczni, mili ludzie. Siedliśmy na
werandzie i rozmowa się potoczyła - o kościele, o codziennym życiu. Lawrence
powiedział mi później, że musieli się przy mnie dobrze czuć, bo nie było napięcia.
Niełatwo się tam żyje. Brat pokazywał mi domy innych rodzin, opowiadając ich
historie. Wrócę jeszcze kiedyś do tego tematu – jak lepiej poznam klimat tej
specyficznej dzielnicy Kingston. Dziś
mogę powiedzieć, że w miejscu, które
słynie z ogromnej przestępczości, żyją też dobrzy katolicy, dobrzy ludzie.
Na koniec naszego spotkania,
poprosili o modlitwę i błogosławieństwo.
Wracając przez Down Town
zrobiłem kilka zdjęć.
Zapraszam do kolejnego wpisu -biuro podróży Was tam nie
zabierze.

