Napisałem
wczoraj żem jak Jonasz i wygnaniec w obcym kraju i od razu odzew – rodzina się
martwi, przyjaciele pocieszają. Jak tu pisać prawdę haha. Oczywiście dziękuję
za słowa pociechy; nie ukrywam-przydają się.
Właściwie, to już dawno temu , gdy pisałem z Afryki , zdałem sobie
sprawę, że nie da się pisać wszystkiego. Nie da się, nie można, nie wypada i
inne takie. Nigdy na blogu nie kłamię, ale też nie piszę o wszystkim. Ktoś
kiedyś powiedział mi, że dużo w moich tekstach można wyczytać między wierszami.
Myślę, że nawet trzeba –oby tylko poprawnie. Wszyscy żyjemy w pewnych
schematach, układach, wydaje się że każdy ma jakiegoś szefa. A jeśli jesteś
szefem nad szefami to pewnie masz żonę. (Żarcik)
Zapewne
dlatego tak lubimy wiersze, które płyną prosto z serca; piosenki o wolności. Kochamy
to co szczere. I zapewne od czasu do czasu zdarza się, że ktoś nie wytrzymuje i
wskakuje na biurko dyrektora, zrzuca marynarkę i zaczyna tańczyć. Inni są
zachwyceni, a po chwili powracają do swoich wykresów w komputerach.
Zawsze
też można porównać się do tych co mają gorzej. Mamy tu na werandzie papugi.
Nigdy na tej werandzie nie siadam –za dużo sentymentu dla innej werandy. Kiedy
jednak patrzę na te papugi, to od razu robi się lżej na sercu.
Naprawdę nie mogę narzekać.
Ktoś
powiedział mi, że ludzie poznają mnie z moich kazań. Absolutna prawda.
Kaznodzieja –jak poeta – na kazaniach się odsłania. Jasne, że możesz nigdy nie
poznać prywatnego życia księdza, ale poznajesz jego charakter. Teraz się
pochwalę, bo rzeczywiście pomyślicie, że tak mi źle. Nie ma niedzieli, by
ludzie nie komentowali moich kazań. Pozytywnie. Po jednej z Mszy podeszły do
mnie dwie starsze kobiety i zapytały, czy planuję zostać na tej parafii.
Zacząłem się śmiać, mówiąc że trzeba biskupa zapytać. A one na to, że
porozmawiają z biskupem i mnie nie puszczą. O matko i córko! (tak wołała moja
mama).
Teraz
o innym kazaniu- z dnia dzisiejszego (jest 19 marca 2014).
Na
Jamajce, dzieci piszą egzamin na zakończenie szóstej klasy. Tak jak u nas,
kończysz gimnazjum i piszesz egzamin do szkoły średniej. Chyba że, wygrywasz
konkursy i nie musisz zdawać egzaminów. W tym momencie gratuluję mojej kochanej
siostrzenicy! MONIKA – BIG UP! (to po jamajsku: świetna robota, gratulacje)
Wracając do tematu. Ten egzamin jest tu niesamowicie ważny. Zwłaszcza dla
dzieci z tak elitarnej szkoły jak nasza. Rodzice i nauczyciele wywierają na
dzieciach niesamowitą presję. I tak stanąłem dziś przed elitą Jamajki,
przyszłymi lekarzami, prawnikami, prezydentami. Jutro i pojutrze egzamin. Dziś
Msza. Za dziećmi siedli rodzice, dziadkowie. Cóż mi pozostało. Wyluzować się!
Nawet nie myślałem nad kazaniem zbyt długo.
Coś w głowie ułożyłem, resztę zostawiłem Duchowi Św. Po pierwszym zdaniu,
by siedli sobie wygodnie bo są zbyt zestresowani, wszyscy parsknęli śmiechem. I
poszło jak z płatka. Śmiali się co chwilę, a potem wyciągnąłem gitarę i
zaśpiewałem klimatyczną piosenkę, że wszystko będzie dobrze (ale nie Boba
Marleya). Kilka kobiet wstało, by mnie nagrać na swoich wypaśnych komórkach. I
muszę przyznać, że tym razem to nie były starsze panie.
Hmm,
wszystko będzie dobrze.
Pod
papugami jest szeroko niklowany bar
Nad
szklaneczkami chorągiewką żółtą świeci skwar
Wszystko
będzie dobrze
Pod
papugami wisi lustro, w którym każdy ma
Most
z lampionami, promenadę do białego dnia.

