Translate

środa, 19 marca 2014

Pod papugami



Napisałem wczoraj żem jak Jonasz i wygnaniec w obcym kraju i od razu odzew – rodzina się martwi, przyjaciele pocieszają. Jak tu pisać prawdę haha. Oczywiście dziękuję za słowa pociechy; nie ukrywam-przydają się.  Właściwie, to już dawno temu , gdy pisałem z Afryki , zdałem sobie sprawę, że nie da się pisać wszystkiego. Nie da się, nie można, nie wypada i inne takie. Nigdy na blogu nie kłamię, ale też nie piszę o wszystkim. Ktoś kiedyś powiedział mi, że dużo w moich tekstach można wyczytać między wierszami. Myślę, że nawet trzeba –oby tylko poprawnie. Wszyscy żyjemy w pewnych schematach, układach, wydaje się że każdy ma jakiegoś szefa. A jeśli jesteś szefem nad szefami to pewnie masz żonę. (Żarcik)
Zapewne dlatego tak lubimy wiersze, które płyną prosto z serca; piosenki o wolności. Kochamy to co szczere. I zapewne od czasu do czasu zdarza się, że ktoś nie wytrzymuje i wskakuje na biurko dyrektora, zrzuca marynarkę i zaczyna tańczyć. Inni są zachwyceni, a po chwili powracają do swoich wykresów w komputerach.
Zawsze też można porównać się do tych co mają gorzej. Mamy tu na werandzie papugi. Nigdy na tej werandzie nie siadam –za dużo sentymentu dla innej werandy. Kiedy jednak patrzę na te papugi, to od razu robi się lżej na sercu.



 Naprawdę nie mogę narzekać.






Ktoś powiedział mi, że ludzie poznają mnie z moich kazań. Absolutna prawda. Kaznodzieja –jak poeta – na kazaniach się odsłania. Jasne, że możesz nigdy nie poznać prywatnego życia księdza, ale poznajesz jego charakter. Teraz się pochwalę, bo rzeczywiście pomyślicie, że tak mi źle. Nie ma niedzieli, by ludzie nie komentowali moich kazań. Pozytywnie. Po jednej z Mszy podeszły do mnie dwie starsze kobiety i zapytały, czy planuję zostać na tej parafii. Zacząłem się śmiać, mówiąc że trzeba biskupa zapytać. A one na to, że porozmawiają z biskupem i mnie nie puszczą. O matko i córko! (tak wołała moja mama).
Teraz o innym kazaniu- z dnia dzisiejszego (jest 19 marca 2014).
Na Jamajce, dzieci piszą egzamin na zakończenie szóstej klasy. Tak jak u nas, kończysz gimnazjum i piszesz egzamin do szkoły średniej. Chyba że, wygrywasz konkursy i nie musisz zdawać egzaminów. W tym momencie gratuluję mojej kochanej siostrzenicy! MONIKA – BIG UP! (to po jamajsku: świetna robota, gratulacje) Wracając do tematu. Ten egzamin jest tu niesamowicie ważny. Zwłaszcza dla dzieci z tak elitarnej szkoły jak nasza. Rodzice i nauczyciele wywierają na dzieciach niesamowitą presję. I tak stanąłem dziś przed elitą Jamajki, przyszłymi lekarzami, prawnikami, prezydentami. Jutro i pojutrze egzamin. Dziś Msza. Za dziećmi siedli rodzice, dziadkowie. Cóż mi pozostało. Wyluzować się! Nawet nie myślałem nad kazaniem zbyt długo.  Coś w głowie ułożyłem, resztę zostawiłem Duchowi Św. Po pierwszym zdaniu, by siedli sobie wygodnie bo są zbyt zestresowani, wszyscy parsknęli śmiechem. I poszło jak z płatka. Śmiali się co chwilę, a potem wyciągnąłem gitarę i zaśpiewałem klimatyczną piosenkę, że wszystko będzie dobrze (ale nie Boba Marleya). Kilka kobiet wstało, by mnie nagrać na swoich wypaśnych komórkach. I muszę przyznać, że tym razem to nie były starsze panie.
Hmm, wszystko będzie dobrze.
Pod papugami jest szeroko niklowany bar
Nad szklaneczkami chorągiewką żółtą świeci skwar
Wszystko będzie dobrze
Pod papugami  wisi lustro, w którym każdy ma
Most z lampionami, promenadę do białego dnia.