Niedziela Palmowa 2014
- to już przeszłość.
Dziś, w Wielką Środę 16
kwietnia, w Kingston mieliśmy Mszę Krzyżma.
Pamiętam
atmosferę tej Mszy w częstochowskiej katedrze. Pamiętam Zambię; a dziś kolejne
doświadczenie. Dobrze mi zrobiło uczestnictwo w tej Eucharystii, gdyż miałem
dziś trudniejszy dzień. Zadałem sobie pytanie: czy nie lepiej było po Zambii
zostać w Polsce? Po co to wszystko? Wiem, że odpowiedź kryje się w Siostrach od
Matki Teresy z Kalkuty, które uśmiechały się do mnie jak szliśmy w procesji. Odprawiam
dla nich Mszę w Down Town, spowiadam. Usłyszałem od nich ostatnio, że jestem
dla nich darem. Kiedy dziś odjeżdżały po Mszy busem, dzieciaki wystawiały ręce
przez okno, by „przybić ze mną piątkę”. Dzieci, które śmieją się do księdza są odpowiedzią. Odpowiedź
mogę znaleźć w jednej, drugiej i kolejnej osobie, która prosi o spowiedź. Odpowiedź
dają mi ludzie, którzy podchodzą by podziękować za kazanie. Dwa dni temu
odprawiałem Mszę św. dla młodzieży, która kończy szkołę średnią. Kolejny raz
pełny kościół ludzi; katolików ok. 10 %, co i tak nieźle, gdyż to szkoła
katolicka. Młodzież ubrana w uroczyste stroje, bogaci rodzice, żujący gumę za
ich plecami. A ja staję przed nimi i z akcentem, którego nie umieją
rozszyfrować (diakon powiedział mi, że wszyscy pytali go skąd jestem) opowiadam
im o rozmowach na werandzie w głębokim buszu; rozmowach ze studentami z różnych
krajów; rozmowach o życiu i Bogu. W tym jest odpowiedź. Kazanie odbiło się
echem. Jak mój motor – dziś na Mszy Krzyżma księża pytali, czy to prawda, że na
motorze jeżdżę. Rozeszło się po mieście. Po
Mszy podchodzą ludzie z parafii, by się przywitać, wymienić „dwa zdania”.
Odpowiedź jest w Was, którzy czytacie mojego bloga.
Ale
tak naprawdę, nie chodzi o szukanie odpowiedzi
w pochwałach, czy kwiatach. Pisałem kiedyś z Zambii o pięknym
doświadczeniu, jakie miałem odprawiając Mszę św. w rocznicę swoich święceń,
przy – prawie – pustym kościele. Pamiętam Wielki Piątek, kiedy wracałem po
ciemku przez busz, na motorze. Każdy ksiądz czy siostra musi znaleźć odpowiedź w
sobie; a to nie zawsze jest łatwe.
Zapewne
nie każdy misjonarz ma takie rozterki, ale domyślam się, że wielu. Zostawiasz
rodziców daleko; kiedy przyjeżdżasz na urlop widzisz jak dzieci twojej siostry,
czy brata rosną, a ciebie tam nie ma. Kiedyś, mój mądry, kochana Tata
powiedział coś takiego: „przecież wiedzieliśmy że oddajemy cię Kościołowi, jak
zostałeś księdzem”.
Dziś, siedząc tak daleko od najbliższych przypomniałem sobie te słowa.
30
lat temu, na Jamajce ksiądz Richard Fo Lung (wspominałem już o nim) założył
Zgromadzenie Misjonarzy Biednych. Dziś Bracia i Księża pracują nie tylko na
Jamajce, ale i na Filipinach, w Indiach, Haiti, Ugandzie, Kenii, USA. Dziś
Biskup podziękował Fatherowi za jego służbę i ogłosił nowego generalnego
przełożonego. Historia się tu pisze, a ta historia siada tuż przede mną.
Ciekawe,
jak różnymi drogami prowadzi Bóg w kapłaństwie.
Często
się jednak zdarza, że my sami zmieniamy te drogi, albo schodzimy ze szlaków. Cóż
powiedzieć: nie pozwól mi Panie odejść za daleko.
Piękne jest kapłaństwo, choć nie zawsze takie ładne i słodkie jak z prymicyjnego obrazka. Życzę dziś wszystkim kapłanom, by wciąż na nowo odkrywali radość i piękno tego Sakramentu.
Piękne jest kapłaństwo, choć nie zawsze takie ładne i słodkie jak z prymicyjnego obrazka. Życzę dziś wszystkim kapłanom, by wciąż na nowo odkrywali radość i piękno tego Sakramentu.
A Wy wszyscy?
Ludu Kapłański, Ludu Królewski
Zgromadzenie
Święte, Ludu Boży,
Śpiewaj
twemu Panu.


