Translate

piątek, 31 lipca 2015

Michał



Dziś 6 grudnia; dokładnie dwa lata temu wylądowałem w Zambii. Jak wiecie, nie wyruszyłem w tę Podróż sam. Było nas dwóch. I myślę, że najwyższy czas napisać więcej o nim…

Ks. Michał Pabiańczyk

Zranionemu Bogu
Tyle słów
Śladów
Listów zazdrosnego Boga
Tych niechcianych oznak Twej miłości dla mnie
Z niewdzięczności odrętwienia ciemnych zasłon, wydobywasz moje ciało
W moim grobie, bezpowrotnych wspomnień, Ciebie szukam
Przywróć, który Jesteś, czas wierności
Przebudź Słowem
Z ziemi podnieś proch zdmuchniętych marzeń
Jak mam wierzyć że wyrównasz skalnych żlebów morze
Czy codzienny chleb z kamienia, mojej winy, mnie nie zgładzi
Jak mam kroczyć z tym ciężarem po jeziorze Twoich wezwań
Toteż rzucam wstęgę, w wyobraźni, most świetlany nad przepaścią do Twych stóp.
/ks. Michał Pabiańczyk 2008/

Michał,
wybaczysz mi, że daję ludziom do czytania Twoje serce? Wiem, że stawiam Cię przed nimi wszystkimi bez żadnej osłony. Mogą Cię osądzać…
Ale Twoje wiersze zasługują na to, by je czytano.
A jeśli ktoś źle interpretuje to, co autor miał na myśli, to przecież w żaden sposób nie może tegoż autora zniszczyć. Nikt nie może zniszczyć tego, kim jesteś.
Kim jesteś dla mnie?
Towarzyszem tej Podróży. Tak, Podróży przez duże „P”, bowiem nie skończyła się ona na lotnisku w Lusace. Ona tam dopiero nabrała tempa. I choć dzieli nas 600 kilometrów, to wciąż podróżujemy razem. Isn’t so? Przegadaliśmy już niejedną noc. Do świtu.
To ciekawe, że przed Afryką byliśmy sobie obcy, a tu pozwoliłeś mi podróżować w głąb siebie. A ja Tobie. I odkrywając przed Tobą prawdę o sobie, sam lepiej ją poznaję.
Ty podobnie. 
Michał trafił do Ithezi Thezi. Trafił, został posłany, Bóg tak chciał… jakkolwiek – przeżył tam już dwa lata.
Ithezi Thezi znajduje się na terenie parku narodowego. Piękne miejsce. Słonie Michał sfotografował, wschód słońca nad zalewem, błyskawice rozdzierające niebo… jednak najpiękniejsze zdjęcia to twarze. Bowiem człowiek – to dopiero zjawisko!
Ale ja nie mam prawa opowiadać o jego spotkaniach z człowiekiem, niech sam opowiada. Pewnie teraz to czyni, bo kilka dni temu poleciał na urlop. Zasłużony! Zmęczył się chłopak, bo i miał czym.
Powiedział mi przed wylotem: „Dzieci są dla mnie miłe i wdzięczne. Fajny akcent po dwóch latach pobytu”, a także: „Ta ostatnia niedziela… w czwartek do Lusaki, w poniedziałek do domku. Kocham was ludzie. Fajnie być misjonarzem”.
Ale nie zawsze było łatwo…
„Życie jest piękne, extreme. Skok na linie to przy tym jak strzelanie z gumy od majtek.”
Może nie pamięta tych słów, ale nie może się ich wyprzeć, bo ja pamiętam.
Czasem zastanawialiśmy się, jakby to było, gdybyśmy nie przylecieli we dwójkę. Odpowiedź zawsze była taka sama: byłoby ciężko.
Nie wyobrażam sobie tych dwóch lat bez naszych spotkań.
Zapytała mnie moja siostra, czy nie czuję się tu samotny. Dziś odpowiem: tak, w jakimś sensie jestem tu samotny. Ale spokojnie, kochana Rodzinko i Przyjaciele – nie płaczę po nocach. Więcej – nie oddałbym doświadczeń, które przez ten czas tu zdobyłem. Gdybym miał cofnąć się w czasie z bagażem tych doświadczeń, to jeszcze raz wsiadłbym do samolotu. Tylko może udałoby się uniknąć pewnych sytuacji. Ale wtedy nie zdobyłbym tego doświadczenia ha ha.
I to jest właśnie piękno życia.
Samotność?
Po prostu inny świat, w którym ciągle jesteś obcy. Do najbliższego „normalnego” sklepu mam 200 kilometrów. A ile kilometrów dzieli mnie od każdego spotkanego Afrykańczyka?
 Michał na pewno poszukuje Człowieka.
 Duch i rzecz
 Uciekli od tęsknot
Wspomnień, łez
Dla rzeczy martwych
Zastąpili nimi więzy
By nie tęsknić, nie płakać
Czy przez lęk?Niechby świat umarł
Zgliszcza wypalił
Popioły rozwiał
By człowiek został
Choćby kości
Bliżej mi do nich
Łatwiej tej glinie ducha przywrócić
Niż imię człowieka rzeczy nadać.
/ks. Michał Pabiańczyk, 2008/

Czego żałuję?
Że za mało razem jeździliśmy. Przez te dwa lata tylko raz pojechaliśmy do Sijavongi na kilka dni (pisałem, jak pływaliśmy z krokodylami). Michał był w Mukonchi, ja raz byłem u niego w Ithezi Thezi. Poza tym spotkaliśmy się w połowie drogi, w Lusace, żeby pogadać. Jeden ksiądz w Polsce powiedział – nie wiem, czy złośliwie, raczej nie, bardziej z głupoty – że w Afryce to teraz nie ma misji, tylko turystyka religijna. Odpowiem – trochę złośliwie – niech ksiądz tu przyjedzie popracować, nawet tylko na dwa lata. I pogadamy o tym rodzaju turystyki.