Translate

piątek, 31 lipca 2015

Mr. Paul



Tym razem inny Paweł.
Nie z Tarsu, ale z Indii.
Nie apostoł.
Mechanik.
Mr. Paul
Spędziłem ostatnio w jego warsztacie dość dużo czasu. Jeszcze więcej pieniędzy.
Tym razem sprawa była rzeczywiście poważna.
- Mr. Paul, dzwonię by zapytać: czy może pan wysłać kogoś na Pope Squer?
...
- Tak, przy katedrze… dokładnie przed wejściem do kurii.
...
- Co się stało?Koło mi w Mitsubishi odpadło, tzn. złamała się oś, która je trzymała.
           
            I w ten sposób straciłem Starą Łajbę. Statek utonął… Kapitan jeszcze żyje… ale nie mam już sił opisywać, ile straciłem czasu (i znowu – pieniędzy), żeby tylko wyjechać sprzed Kurii i zostawić Łajbę przy „naszym domu” na Makeni. Teraz musiałbym więcej włożyć w ten samochód pieniędzy, niż jest wart. Zatem żegnaj Łajbo.
Pozytywne w tym wszystkim jest to, że Łajba nie odmówiła posłuszeństwa w buszu; na drodze przez góry; w czasie mijania ogromnej ciężarówki (ostatnio spod koła takiej jednej kamień wpadł mi przez okno – otwarte oczywiście, bo gorąco, i szybę stłukł za moją głową). Stało się to dokładnie przed wejściem do Kurii, by wszyscy najbardziej dostojni księża zambijscy mogli podziwiać to wydarzenie.
A „na pace” miałem butlę z gazem, deski, kwiaty i maty… jak typowy farmer.
Wyjechałem z Mpanshy w niedzielę po Mszach świętych z Kazikiem i świeckimi wolontariuszkami, którzy przyjechali do mnie na weekend. Co ciekawe, pojechaliśmy samochodem Kazika, bo Mitsubishi czekało na mnie w Lusace. Można się zgubić, którym samochodem jeżdżę, a którym zajmuje się wspomniany mechanik Paul, prawda? Zatem zabrałem się z nimi i we wtorek rano miałem wracać. Dobrze, że zabrałem ze sobą koszulek trzy, a nie jedną. Choć trzy też było mało, bo do Mpanshy było mi dane wrócić dopiero w piątek z Siostrą Józefą (o Siostrach mówiłem, że będzie wkrótce…).
I jak tu organizować systematyczną pracę? A praca jest naprawdę u podstaw. Każdego doktora można tu nazywać Judym. Poza witch doktorem.
Pod Kurią dowiedziałem się, że w jednej parafii miejscowy witch-doctor, czyli mówiąc ogólnie „taki czarodziej”, miał silny wpływ na ludzi. Presja była tak silna, że tylko jeden mężczyzna miał siłę powiedzieć: nie idę do niego, bo ja wierzę w Jezusa. Facet musiał uciekać do buszu, bo mężczyźni z wioski przyszli do jego domu, by go „ukarać”.
Podobno spędził w lesie dwa tygodnie.
Powiedziałem o tym ludziom na kazaniu. Nie odnotowałem żadnej szczególnej reakcji, powiedziałbym wręcz – kamienne twarze. Potem dowiedziałem się, że i tutaj witchcraft jest silne.
Ludzie w Mpanshy –mówiąc ogólnie – są trudni. Ale i ja nie jestem łatwy, więc nie poddam się szybko.
- A bambo, jeśli chcesz kupić taniej diesel, to sprzedam ci dwie beczki – mówi jeden z liderów katolickiej młodzieży.
- Tak? A skąd go masz?
- Chłopaki, co drogę robią, mogą załatwić.
(Drogę do Mpanshy robią; dużo koparek, walców, kiedyś asfalt będzie.)
- To diesel do chłopaków należy, czy do firmy co drogę robi?
- No wiesz… my zawsze coś zaoszczędzimy na jedzenie.
- A rachunek dostanę?
-         Ha ha, a bambo, no co ty?

            I ten sam chłopak publicznie, na spotkaniu przedstawicieli parafii i parafialnych grup. oskarża poprzedniego proboszcza, że był złodziejem. I znowu widzę tylko kamienne twarze.
Smutne to, że ksiądz, który spędził z ludźmi siedem lat, jest przez nich oskarżany, że okradał jedną z najbiedniejszych w diecezji parafię.
- Czy wy naprawdę myślicie, że ksiądz przyjechał z Polski, żeby was oszukiwać i okradać?
- Nie powiedziałem, że był złodziejem. Może przejadł wszystkie pieniądze.
- Czy myślicie, że zostawiłem mojego ojca, siostrę, przyjaciół i wszystkich moich znajomych i przyjechałem do Zambii żeby was oszukiwać? Znam inne drogi, by zdobyć duże pieniądze.
Ale są i piękne przykłady.
- Father, całą grupą kobiet zebrałyśmy pieniądze, żeby ci pomóc i kupić coś do domu.
- Pięknie, dziękuję! Może w takim razie kupimy nową wykładzinę do prezbiterium, bo na tej będę się wkrótce z ministrantami przewracał.
- O kościele też myślimy, ale najpierw do domu… masz gości, może potrzebujesz szklanek czy talerzy…

Jakie problemy ma mechanik Paul?
Zawsze elegancka koszula; patrzy, czy chłopaki dobrze robotę wykonują.
Jestem pewien, że problemy ma, ale na pewno nie ma tak brudnych pięt, jak ja… ha ha.
Ale i tak cieszę się, że nie jestem nim. Cieszę się, że jestem tym kim jestem. Cieszę się, że jestem księdzem. I cieszę się, że jestem w Mpanshy.