„ Jamajka (…) jest jak kobieta z
przeszłością. Żyła szybko i wiele przeszła. Dopadła ją gorączka prosperity
zawdzięczanej nieprzeliczonym skarbom, którymi obsypali ją dawni korsarze.
Dotknęły ją trzęsienie ziemi, głód, zaraza, ogień i śmierć; była też areną
okrutnego i bezlitosnego niewolnictwa. Inne kraje potrzebowały paru wieków, aby
przejść od prymitywnych warunków życia, poprzez kwiat i owoc dobrobytu, aż do
nasienia malowniczego upadku. Jamajka przeżyła to wszystko w kilka zaledwie
lat.”
Tak o Jamajce pisał w styczniu 1890r. Howard
Pyle
(New Monthly Magazine; Jamaica New and Old).
A dlaczego ja piszę o Jamajce? Ponieważ to
wyspa, na którą jadę głosić Ewangelię.
Przed święceniami kapłańskimi dostałem
Słowo:
I
rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!
Kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony; a kto nie uwierzy będzie
potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe
duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i
jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść
będą, a ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,15-18)
Wiem, wiem-powiecie: to takie oklepane.
Każdy misjonarz cytuje te słowa. Chcę Wam powiedzieć, że nie każdy. A ponadto- po
trzech latach od święceń, kiedy myśl o wyjeździe na misje nie dawała mi spać,
powiedziałem: Panie Boże, powiedz mi co mam robić. Wziąłem do ręki Biblię i tak
przypadkowo otwarła się właśnie na tym samym tekście. No dobrze, ale zostawić
wszystko, bo akurat Biblia otwarła się na tej, a nie innej stronie? Po jakimś
czasie powiedziałem: Panie Boże wybacz, że wystawiam Cie na próbę, ale jeszcze
raz daj mi znak.
Znowu Pismo Św. otwarło się na ostatnim
rozdziale św. Marka.
I tak znalazłem się w Afryce. (Zdaje się,
że opisałem to bardziej dokładnie na mojej stronie internetowej maciekoset-misje.republika.pl)
A po kilku latach w Zambii, zapytałem:
Panie Boże co mam robić, bo kończy mi się kontrakt. Otworzyłem Biblię… Wiem,
wiem-też nie mogłem uwierzyć.
Te same Słowa, które przywiodły mnie na
Czarny Ląd, wyprowadziły mnie z niego.
Ale dlaczego Jamajka, zapytacie.
Na poprzednim urlopie (był marzec lub
kwiecień 2012) byłem w Warszawie,
w Centrum Formacji Misyjnej i rozmawiałem
z ks. Tomaszem Atłasem.
Ks. Tomasz, jako delegat misyjny był-może
w przenośni, ale bliskie prawdy-wszędzie. Zapytałem: gdzie naprawdę brakuje
księży? Odpowiedział szybko: Jamajka. Uśmiechnąłem się. Każdy się uśmiecha
słysząc to słowo. Nawet ci, którzy nie mają zielonego pojęcia, gdzie leży
Jamajka, nie mówiąc już o jakiejkolwiek innej wiedzy na temat tej Wyspy.
Napisałem email do jednego z polskich
księży tam pracujących. Ks. Łukasz
odpisał
i potwierdził słowa Ks. Tomasza.
Podziękowałem za odpowiedź i powiedziałem, że przemyślę sprawę. Po miesiącu ks.
Łukasz pisze, że biskup Diecezji
Kingston bardzo chce się ze mną skontaktować. Napisałem email, przedstawiłem
się
i zapytałem jak wygląda sytuacja Kościoła
w jego diecezji. Odpisał, że bardzo
potrzeba księży; większość ludzi nie jest związana z Kościołem, katolików jest
tylko 4%, stwarza to duże wyzwanie dla ewangelizacji. Napisał, że modli się,
bym podjął decyzję przyjazdu na Jamajkę i rozpoczął tam pracę duszpasterską. Znowuż
podziękowałem i odpisałem, że sprawę przemyślę. Indeed-jak mówią Anglicy-sprawę
przemodliłem, przemyślałem i decyzję podjąłem. W międzyczasie miało miejsce
jeszcze jedno ciekawe wydarzenie. Raczej sen. Marlena -o której muszę napisać
osobny esej, miała sen. Płynęliśmy łódką obok jakiejś wyspy. Byli na niej
czarni ludzie. I mówiłem, że to wyspy Salamandry. Hmm, nie ma takich wysp.
Zatem Marlena poszukała w internecie i dowiedziała się, że salamandra-oprócz
tego, że to rodzaj płazów- to nazwa statku, który przywoził niewolników z
Afryki na Jamajkę.
Jak tu nie wierzyć w sny?
STOLEN FROM AFRICA BROUGHT TO AMERICA.
-słowa piosenki Boba Marleya czynię
tytułem tego bloga.
Skradzeni z Afryki, przyprowadzeni do
Ameryki.
Ruszam z Zambii na Jamajkę by głosić Boga;
by szukać Boga; by szukać człowieka.
Ps. Oczywiście w całej tej historii jest
jeszcze mój częstochowski biskup, który pozwolił mi na tę misję wyjechać.
Dziękuję.
„Czarujące
plaże, malownicze góry, egzotyczna sceneria i sympatyczni ludzie
z
poczuciem humoru-oto Karaiby w pełnej krasie.”
- to się okaże; na tym blogu zabieram Was
ze sobą, sprawdźmy