Minęła Oktawa Zmartwychwstania,
kończy się kolejny tydzień - uzbierało się kilka spraw.

Zrozumiałe, prawda?
Miałem zaproszenie, by wyjechać na trzy dni z dwoma księżmi z Ghany i jednym Jamajczykiem, choć pochodzącym z Indii, ale wybrałem inna opcje.
Poniedziałek Wielkanocny – urodzinowe przyjęcie Amandy. Szesnaście lat - dla dziewczyny - Jamajczycy świętują hucznie. Rodzice wynajęli domek w górach,
zaprosili dużo gości.
Wracając, zatrzymałem się w barze na butelkę lokalnego piwa; w takich miejscach czas się zatrzymuje.
Trzeci dzień – plaża. Wspominałem już kiedyś o pani profesor, która przyjechała na rok na Jamajkę z pewnym szkolnym projektem. Na kilka dni przyjechał do niej mąż i właśnie z nim wybrałem się na malutką wysepkę, tuż przy Kingston - Lime Cay. Wyjeżdżasz z centrum miasta do Port Royal – stolicy piratów, a tam wsiadasz na rybacką łódkę i w 20 minut jesteś na bezludnej wyspie. Zdjęcia wstawię w kolejnym poście.
Trzeci dzień – plaża. Wspominałem już kiedyś o pani profesor, która przyjechała na rok na Jamajkę z pewnym szkolnym projektem. Na kilka dni przyjechał do niej mąż i właśnie z nim wybrałem się na malutką wysepkę, tuż przy Kingston - Lime Cay. Wyjeżdżasz z centrum miasta do Port Royal – stolicy piratów, a tam wsiadasz na rybacką łódkę i w 20 minut jesteś na bezludnej wyspie. Zdjęcia wstawię w kolejnym poście.
Trzy dni „wakacji” - niby nic,
a spotkałem tylu ludzi. Pewien misjonarz powiedział mi kiedyś, że aby „wejść” w
życie ludzi, to najpierw trzeba swoje odsiedzieć.
Oczywiście, że miał rację. Większość z nas zna historię o Małym Księciu i
lisie. To właśnie dzieje się w moim życiu – miedzy mną i Jamajką.