Translate

środa, 29 lipca 2015

St. Paul

Kolejne archiwum...





 Każdego roku, pod koniec października, polscy księża FD pracujący w Zambii przeżywają Dzień Skupienia. Aby tchnąć w serca misjonarzy nowe siły, tegoroczny rekolekcjonista zdecydował się mówić o Apostole posłanym do pogan.
St Paul, czyli po naszemu: święty Paweł

Ciekawe, że od momentu jego nawrócenia do porywających słów, które zamieszczone są w Piśmie Świętym i cudów upłynęło kilkanaście lat. Możemy być pewni, że głosił w tym czasie Dobrą Nowinę i dawał z siebie wszystko, ale bez żadnych spektakularnych wyników. Dopiero gdy przybył do Antiochii, zaczęło się „działanie z mocą”. To znaczy Bóg objawił swą moc.
Na misjach wreszcie zaczynasz rozumieć, że to Bóg dokonuje dzieła.
Łatwo księdzu ulec pokusie, by myśleć o sobie samym, jaki jest wspaniały i jakie cuda potrafi zdziałać. A tu...

…a tu zaprosiłem młodzież na pieczonki. Mam piękny ogród, tzn. troszkę zaniedbany, ale jest piękny widok na góry i przestrzeń, którą można zagospodarować. Młodzież przekroczyła bramę tego zaczarowanego ogrodu; pokroiliśmy ziemniaki, kapustę, rozpaliliśmy ognisko…
- Chcę wam powiedzieć, że możemy ten ogród uczynić żywym. Możemy pograć w koszykówkę (postawiłem prawdziwą, pełnowymiarową tablicę); możemy rozpalić ognisko; możemy się pomodlić; możemy tutaj robić pikniki.
- A bambo, yes, yes; dziękujemy! Kiedy tylko nas potrzebujesz, to wołaj, będziemy pracować, pomożemy ci.
I przez następne trzy tygodnie ich nie zobaczyłem. Nie tylko w ogrodzie, ale i w kościele. Nawet nie pojawili się na piątkowych Mszach, w czasie których zazwyczaj prowadzą śpiew. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie to zrozumieć, natomiast wiem, że potrzeba czasu.

…a tu…
…proszę by przysłali kogoś, kto umie robić maty...
Przyszli panowie, pomierzyli stópkami pokój i mówią, że maty zrobią.
- Ale chciałbym takie mocne, plecione na krzyż, nie te jak robicie normalnie.
- Dobrze, zrobimy takie.
- Zróbcie wzór i uzgodnimy cenę.
- Przyjedziemy jutro z samego rana.
Już nie przyszli w ogóle.
............
Rekolekcjonista przypomniał nam, że pierwszym zadaniem księdza jest głosić Boże Słowo. Św. Paweł nie zajmował się budową kościoła i tymi wszystkimi sprawami związanymi z cementem, olejem do silnika itd. itp. Oczywiście nikt nie podważy tego, co rekolekcjonista powiedział. To przecież święta racja. Zastanawiam się tylko, jak św. Paweł dawałby sobie radę w Mpanshy. Od momentu, jak utknąłem w buszu i spędziłem tam noc, zdążyłem już utknąć drugi raz. Jechałem do stacji Kamwenshya. Również i w tym miejscu ludzie czekali na pierwszą Mszę świętą w tym roku. A mamy już październik. Najpierw nie mogłem przejechać przez strumień (co będzie w porze deszczowej!). Wprawdzie usypali dużo kamieni, żeby po nich przejechać, ale samochód grzązł i koła buksowały. Po półgodzinnej pracy wraz z katechistą Martinem udało się ruszyć. Po chwili na drodze było za dużo piachu, a że pod górę, to moja Stara Łajba nie chciała dalej płynąć. Czemu nie wziąłem Land Rovera? Bo zostawiłem go w Lusace u mechanika (a jak go tam zostawiłem? Przyjechał do mnie Michał z Ithezi Thezi i pomógł mi go tam zaholować).
Zatem pobawiliśmy się z abusą Martinem w piachu i samochód ruszył. Ale przy jednym z kolejnych podjazdów już nie dało rady.
- Cofnę, rozpędzę auto i może uda się podjechać – powiedziałem do Martina.
Jednak przy cofaniu koło ześlizgnęło się z kamienia, a jednocześnie z drogi, i samochód zawisł. Nie zostało nam nic innego, jak porzucić Starą Łajbę w lesie i ruszyć dalej na nogach. Po godzinie dotarliśmy do kaplicy. Zmęczenie ustępuje miejsca radości, gdy widzisz ludzi witających cię śpiewem. Kobiety tańczą wokół ciebie, dzieci nieśmiało podchodzą, by z bliska przyjrzeć się takiemu dziwnemu białemu człowiekowi. Mszę odprawiłem. Zjadłem trochę nshimy, bo nic innego nie udało się kobietom przygotować, i ruszyliśmy w poszukiwaniu zagubionej arki. Chłopakom, bez jedzenia, nie uśmiechało się iść godzinę przez góry, by popchnąć samochód, i następną godzinę wracać. Jednak poszli i wspólnymi siłami przywołaliśmy Łajbę do porządku. Wróciliśmy na misję przed nocą.

A czy mówiłem już, że generator też się zepsuł? (mieszkam w takiej ładnej, typowej afrykańskiej wiosce bez prądu). Ale spokojnie, po trzech tygodniach szukania odpowiednich części i umawiania się z mechanikami generator już działa.

Nie wspomniałem też, że posiadam traktor. Ale co za pech, też się popsuł, a mechanik z sąsiedniej wioski chce zapłatę, która przekracza ceny europejskie.

Ale co tam maszyny, tu o dusze trzeba walczyć. A najbardziej o swoją…!

Dużo tego wszystkiego…
Na pisanie nie ma czasu, a może lepiej powiedzieć – sił nie ma. Ale to znaczy, że się nie nudzę. Czyż to nie jest piękne?