Translate

czwartek, 5 czerwca 2014

Nie ma przypadków



Skoro wierzymy, to mówimy „nie ma przypadków”. Monika i Leszek dali mi przed wylotem z Polski koszulkę. Kto nie wierzy, to lepiej niech się nawróci, bo to nie był przypadek.
HASTA LAVISTA BABY – Żegnaj Kochanie!!!


Jest późny wieczór, 5 czerwca 2014 roku - moja ostatnia noc w Peter&Paul. Jeszcze tylko raz kurczak obudzi mnie po 4 rano i będzie piał bez wytchnienia. Ten kogut zwariował, ale co się dziwić. W normalnych warunkach jak kogut pieje, to odzywają się inne i wie, że nie jest sam. Ten pieje dzień i noc szukając przyjaciół i nikt nie odpowiada.  
A może stary kurczak chciałby mieć innych przy sobie, by go podziwiali; a młode kurczaki też się chcą popisywać i nie chcą siedzieć w rzędzie patrząc tylko na starego. Energia ich roznosi.
Żegnaj kogucie. Masz piękny grzebień i pióra, ale nie będę płakał po tobie.
Jutro pierwszy piątek. Będę odprawiał Mszę w intencji wszystkich, którzy wspierają mnie duchowo i materialnie. Będzie to Msza dla szkoły. Dzieci mnie bardzo polubiły. Po Mszy, na pożegnanie pani dyrektor zabiera mnie do muzeum Boba Marleya. Dorośli też mnie polubili. Po prostu każdy mnie kocha. Hahahahaaa. Może z wyjątkiem kilku osób, którym dziecko ucieka spod kontroli i komu teraz będą tłumaczyli do czego służy zielona strzałka na skrzyżowaniu. Wczoraj odprawiałem ostatnią Mszę w Gordon Town –naszej kaplicy dojazdowej. Naprawdę bardzo polubiłem tych ludzi. A wczoraj ujęli moje serce. Na koniec Mszy śpiewali piosenkę, bym pamiętał ich zawsze, bo oni będą pamiętać mnie. Dostałem kilka prezentów; skromne, bo to nie bogate miejsce, ale prosto z serca. Podziękowali mi za moje ciepło i że zawsze się uśmiecham. Powiem szczerze, że dostałem jakiś specjalny dar na te 5 pierwszych miesięcy na Jamajce. Sam się sobie dziwiłem – jaki byłem cierpliwy. Po prostu starałem się zaakceptować tych ludzi, takimi jaki są i dostałem nagrodę. Oczywiście w Piotrze i Pawle, gdzie wszystko zawsze z wielką pompą, mam wrażenie, że niektórzy myślą, że nie poradzę sobie z dużą parafią w Kingston. Może mają rację, ale dziś staję przed nowym wyzwaniem jak koń na wybiegu i nie boję się.
Wszyscy w kółko mówią mi, jaki jestem inny, i że moje kazania są inne. (Dla mnie najważniejsze, że w kółko mówią o moich kazaniach.) A czemu taki inny jestem? Dziś mieliśmy nabożeństwo przed Niedzielą Zesłania Ducha Świętego. Kaznodzieja, jamajski ksiądz z charyzmatem krzyczał przed 45 minut. Powiedział, że ambona musi być gorąca jak ksiądz mówi kazanie, inaczej nie ma tam Ducha Świętego. A ludzie krzyczeli AMEN AMEN i bili brawo. Ja założyłem albę stułę, ogłosiłem że gdyby ktoś chciał się wyspowiadać, to będę siedział przy wyjściu. I tak ksiądz krzyczał, że Duch sprawia, że Kościół nie śpi i że jak się nie krzyczy, to Kościół umiera. Wszyscy bili brawo i machali rękami. A wczoraj w Gordon Town powiedzieli mi, że lubią żywe nabożeństwa i że myśleli na początku myśleli, że moje kazania będą martwe, ale ja mówiąc spokojnie i delikatnie wchodzę w głąb i dotykam ich serc.
Bardzo bym chciał jednego – byśmy my, księża nie traktowali Kościoła jak boiska sportowego. Byśmy zrozumieli, że Duch może porwać tak, że inni myślą że jesteś pijany, ale też może mówić w takiej ciszy, że… że koguta z odległości 10km usłyszysz.
Wielu, wielu ludzi na Jamajce jest poranionych. Tam, gdzie nie ma mocnych moralnych zasad, tam gdzie jest duże rozluźnienie seksualne, tam zawsze są pokrzywdzeni. Tam jest dużo bólu i łez. I jak ci ludzie przychodzą do spowiedzi, to nie ma miejsca na krzyczenie. Jest czas na działanie Ducha w CISZY.  
Ale już za późno na takie rozmyślanie. Jutro czeka mnie Msza z pełnym kościołem dzieci, potem przeprowadzka. W sobotę wracam do Peter&Paul na ostatnią Mszę i spowiadanie kandydatów do bierzmowania oraz spotkanie z zarządem nowej parafii. W niedzielę, mam stanąć przed ludźmi z czterech parafii i powiązać dary Ducha św. z Eucharystią. Rozgrzeję ambonę – nie krzykiem, ale duchem właśnie. W poniedziałek tygodniowe rekolekcje dla księży z diecezji Kingston. Powrót w piątek, a w niedzielę ludzie w Holy Cross będą się wpatrywali w drętwego księdza z Polski. Czy są to wystarczające powody, byście się za mnie modlili? Dzięki.