Translate

niedziela, 15 czerwca 2014

Rekolekcje



W ubiegłym tygodniu, od poniedziałku do piątku mieliśmy kapłańskie rekolekcje. Zjechali się prawie wszyscy księża diecezjalni z Kingston. Było nas około 20, w tym prawie połowa to misjonarze. Przez cały tydzień był z nami biskup ordynariusz oraz biskup emeryt. Do tej pory pisałem o jednym biskupie emerycie, tym z którym byłem w parafii Piotra i Pawła. Dziś wkracza w jamajskie historie drugi biskup emeryt. Co ciekawe, teraz z nim będę na parafii, z tym, że role są odwrotne. Do tej pory ja pomagałem biskupowi, a teraz biskup będzie pomagał mnie. Obecny, ma swoje mieszkanie –choć w obrębie plebanii; przychodzi na obiady, a potem idzie cieszyć się życiem na emeryturze. Pomaga prowadzić księgi parafialne, odprawić Mszę. Cieszę się!
Przyjechał biały; do tego przyjechał z zimnej Polski poprzez afrykański busz, posiedział z jednym biskupem 5 miesięcy i dostał parafię w centrum miasta, z drugim biskupem. Co za historia.
Wracając do rekolekcji. Nie spodziewałem się, że będą takie dobre. Zrobili eksperyment i nie wystawili jednego rekolekcjonisty, tylko każdego dnia inny ksiądz prowadził nauki. Postarali się chłopaki; dzielili się przykładami życia i muszę przyznać, że podobały mi się te rekolekcje.
Oczywiście, że człowiek trochę taki sam, jak czarna owca w stadzie. Zauważyłem, że miejscowi nie rozmawiają za bardzo z księżmi spoza Wyspy. Mamy 2 Filipińczyków, 3 Afrykańczyków, 2 z USA, 2 z Indii i Polaka. Patrząc na tych, co są tu już długo długo, ale nie są Jamajczykami zrozumiałem, że nigdy Jamajczykami się nie staną. I nie ma nad tym co płakać, lub za dużo myśleć tylko przyjąć za fakt. Próbowałem wyobrazić sobie księdza Jamajczyka w polskim domu rekolekcyjnym Święta Puszcza, wśród polskiego duchowieństwa. To byłaby dopiero czarna owca. (Uwaga: kto mówi po angielsku i czyta ten blog przy użyciu tłumacza może mieć problem z idiomem „czarna owca”. Nie brać tego proszę w duchu segregacji rasowej.)
Może się mylę, ale ksiądz z Afryki czy Jamajki czy skądkolwiek w zderzeniu z polską rzeczywistością chyba nie dałby rady. My chyba jesteśmy silniejsi w zderzeniu i przetrwaniu w innej kulturze.
Ale, żeby to nie brzmiało, że nie rozmawiałem z kolegami! Żarty żartami, tydzień był dobry!
Wróciliśmy do Kingston. Wczoraj miałem spotkanie z młodzieżą. Powitali mnie miło, było powitalne ciasto i gra w koszykówkę. Zapowiada się super. A dziś odprawiałem pierwszą Mszę. (15 czerwca 2014)
Do tej pory jeszcze się nie rozpakowałem; w pokojach jest średnio 35 stopni Celsjusza; jutro mam Mszę o 6 rano i po całym dniu przełamywania pierwszych lodów jestem zmęczony. Wrażenia z pierwszej niedzieli na mojej jamajskiej parafii opiszę zatem wkrótce.
Stay with me – bądźcie ze mną.
Amen Amen Alleluja