Translate

sobota, 16 sierpnia 2014

A ja się pytam



Raz w miesiącu mam spotkanie z zarządem parafii. Pani przewodnicząca poprosiła jednego z obecnych panów, by rozpoczął modlitwą. Na koniec poprosiła jedną z obecnych pań, by spotkanie zakończyła. Pani się modli: Boże Ojcze Matko… A ja się pytam, co ja tu robię?
Od dwóch miesięcy, odkąd jestem na tej parafii, było kilka pogrzebów. Albo prowadził je ksiądz z innej parafii, albo poprzedni proboszcz. W tym systemie nie chodzi o żadne pieniądze, to nie Polska. Od tej strony wszystko mi jedno, ile pogrzebów i kto je prowadzi. Ja swoją miskę ryżu dostanę. I nic ponad to. Ale pytam się, co ja tu robię?
Recepcjonista odbiera telefony. Sekretarka ustawia wszelkie sprawy. Pracownik otwiera i zamyka kościół i dom. Nawet rybki w akwarium karmią. Co ja tu robię?
Mogę jechać do chorych lub starszych, gdzie zabierają mnie inne starsze osoby. Zapinam pasy bezpieczeństwa, bo naprawdę boję się z nimi jechać, a oni mnie pytają, czy mam już prawo jazdy. Kiedy mówię, że mam, to przestrzegają mnie przed niebezpiecznymi jamajskimi kierowcami. Obiecałem sobie, że następnym razem powiem babciom, że ja poprowadzę, bo przecież jamajscy kierowcy są nieobliczalni. Najlepsze jest małżeństwo, które przychodzi codziennie na Mszę. Kochani ludzie, naprawdę. Ona 95, on 98 lat. Ledwo idą, ale wsiadają do samochodu, ona kieruje. Ciekawe, czy zapinają pasy. Tylu tych niebezpiecznych kierowców.
Msze mam o 6 rano. Kończę o 6.30. A słońce zachodzi o 6 wieczorem. Msze mam codziennie. Oprócz środy i czwartku, i soboty. Więc znalazłem dom starców i jeżdżę tam w środy. W czwartki do Sióstr w Down Town. Poprzedni ksiądz jest świetnym administratorem, naprawdę. Parafię ułożył tak, że wszystko się kręci, wszystko ludzie mogą bez księdza poprowadzić. Często “był w terenie”, więc system działa. Ważne ze w biuletynie parafialnym było jego słowo na niedzielę. A cały biuletyn też opracowują świeccy. I ogłoszenia robią. I ja się pytam: co ja tu robię?
Komunie św. rozdaję razem z szafarzami świeckimi. Potem stawiam puszkę na ołtarzu i oni wszystko gdzieś wynoszą. Mam nadzieję, że do puryfikacji.
Ostatnio jak byłem z Mszą u Sióstr, poznałem ojca jednej z dziewczynek. Bo dzieci też przychodzą  na te Msze. Fajny gość; nie wiem, co się stało z matką, ale on sam wychowuje dwie córki. I zawsze przyprowadza jedną na Mszę. A ona jest taka grzeczna! Lubię tę dziewczynkę, naprawdę. Zagadałem więc z gościem. Dzień dobry – dzień dobry. Widzę, że ubrany w strój roboczy, więc pytam, co robi. Pracuje na budowie, odpowiada i pyta mnie: a ty co robisz? Księdzem jestem. Ale co robisz? Uśmiechnąłem się do siebie samego. Wiesz, księdzem jestem, Msze odprawiam, kazania mówię, ludzie przychodzą z różnymi sprawami i problemami. Ale – pan nie daje za wygraną – czy poza tym gdzieś pracujesz. Hahaha, nie. Aha…. A on był taki w tym pytaniu naturalny i grzeczny!
Umówiłem się niedawno z jednym nauczycielem na kawę. Uczy w szkole, a w niedziele pastorem jest. Nie wiem, w jakim kościele. Tutaj kościół przy kościele, naprawdę. Albo jakieś rudery, które nazywają kościołem. Z pastorami podobnie. Zgodziliśmy się, że dobrą szkołę mają pastorzy katoliccy, anglikanie i Baptist Church. Reszta to chłopaki, którzy mówią, że mają dar od Boga. On sam zaczął głosić kazania, gdy miał szesnaście lat. I ludzie się dziwili, skąd ma taką mądrość. Ale nie o tym chciałem pisać. Tu trzeba być, żeby poczuć, co to znaczy żyć w kraju, gdzie katolicyzm jest mniejszością. Ba – mniejszością. W niektórych częściach wyspy stanowi 1%; ogólnie mówi się że 4. Do tego inne kościoły atakują katolicki. Nie lubią naszego kadzidła – mówią, że to czary. Wyśmiewają kult świętych i Matki Bożej. Ale o tym też nie chciałem dziś pisać. Tutaj jest absolutną normą, że pastor ma rodzinę, pracę, a w niedzielę zakłada garnitur, krawat i białe skarpetki i mówi ludziom, co Bóg mu objawił. Tylko katoliccy księża są dziwni. Po pierwsze, nie mają żony. Ogólnie mówi się, że jesteśmy gejami. Nie – to nie w tym klimacie polskiej nagonki. To jest Jamajka – słońce, plaża i sex. A księża sami. Dziwne. Dziwni jacyś. Po drugie, nie pracują. Każdy pastor ma zajęcie. Tylko pastorzy katoliccy (nawet nie mówi się na nas priest  ksiądz, ale pastor) nic nie robią. Oczywiście, że to nieprawda. Każdy katolicki ksiądz jest zapracowany. Tylko ja się pytam: co ja tu robię.
Ps. Wielu rodziców na Jamajce mówi: co? mój syn na księdza? Nie… niech zza granicy przyjeżdżają.
I ja się pytam: co ja tu jeszcze robię?