Każdego roku, pod koniec
października, polscy księża FD pracujący w Zambii przeżywają Dzień Skupienia.
Aby tchnąć w serca misjonarzy nowe siły, tegoroczny rekolekcjonista zdecydował
się mówić o Apostole posłanym do pogan.
St
Paul, czyli po naszemu: święty Paweł
Ciekawe,
że od momentu jego nawrócenia do porywających słów, które zamieszczone są w
Piśmie Świętym i cudów upłynęło kilkanaście lat. Możemy być pewni, że głosił w
tym czasie Dobrą Nowinę i dawał z siebie wszystko, ale bez żadnych spektakularnych
wyników. Dopiero gdy przybył do Antiochii, zaczęło się „działanie z mocą”. To
znaczy Bóg objawił swą moc.
Na misjach
wreszcie zaczynasz rozumieć, że to Bóg dokonuje dzieła.
Łatwo
księdzu ulec pokusie, by myśleć o sobie samym, jaki jest wspaniały i jakie cuda
potrafi zdziałać. A tu...
…a tu
zaprosiłem młodzież na pieczonki. Mam piękny ogród, tzn. troszkę zaniedbany,
ale jest piękny widok na góry i przestrzeń, którą można zagospodarować.
Młodzież przekroczyła bramę tego zaczarowanego ogrodu; pokroiliśmy ziemniaki,
kapustę, rozpaliliśmy ognisko…
- Chcę wam powiedzieć, że możemy ten ogród
uczynić żywym. Możemy pograć w koszykówkę (postawiłem prawdziwą, pełnowymiarową
tablicę); możemy rozpalić ognisko; możemy się pomodlić; możemy tutaj robić
pikniki.
- A bambo, yes, yes; dziękujemy! Kiedy tylko
nas potrzebujesz, to wołaj, będziemy pracować, pomożemy ci.
I przez
następne trzy tygodnie ich nie zobaczyłem. Nie tylko w ogrodzie, ale i w
kościele. Nawet nie pojawili się na piątkowych Mszach, w czasie których
zazwyczaj prowadzą śpiew. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie to
zrozumieć, natomiast wiem, że potrzeba czasu.
…a tu…
…proszę by
przysłali kogoś, kto umie robić maty...
Przyszli
panowie, pomierzyli stópkami pokój i mówią, że maty zrobią.
- Ale chciałbym takie mocne, plecione na
krzyż, nie te jak robicie normalnie.
- Dobrze, zrobimy takie.
- Zróbcie wzór i uzgodnimy cenę.
- Przyjedziemy jutro z samego rana.
Już nie
przyszli w ogóle.
............
Rekolekcjonista
przypomniał nam, że pierwszym zadaniem księdza jest głosić Boże Słowo. Św.
Paweł nie zajmował się budową kościoła i tymi wszystkimi sprawami związanymi z
cementem, olejem do silnika itd. itp. Oczywiście nikt nie podważy tego, co
rekolekcjonista powiedział. To przecież święta racja. Zastanawiam się tylko,
jak św. Paweł dawałby sobie radę w Mpanshy. Od momentu, jak utknąłem w buszu i
spędziłem tam noc, zdążyłem już utknąć drugi raz. Jechałem do stacji
Kamwenshya. Również i w tym miejscu ludzie czekali na pierwszą Mszę świętą w
tym roku. A mamy już październik. Najpierw nie mogłem przejechać przez strumień
(co będzie w porze deszczowej!). Wprawdzie usypali dużo kamieni, żeby po nich
przejechać, ale samochód grzązł i koła buksowały. Po półgodzinnej pracy wraz z
katechistą Martinem udało się ruszyć. Po chwili na drodze było za dużo piachu,
a że pod górę, to moja Stara Łajba nie chciała dalej płynąć. Czemu nie wziąłem
Land Rovera? Bo zostawiłem go w Lusace u mechanika (a jak go tam zostawiłem?
Przyjechał do mnie Michał z Ithezi Thezi i pomógł mi go tam zaholować).
Zatem
pobawiliśmy się z abusą Martinem w piachu i samochód ruszył. Ale przy jednym z
kolejnych podjazdów już nie dało rady.
- Cofnę, rozpędzę auto i może uda się
podjechać – powiedziałem do Martina.
Jednak
przy cofaniu koło ześlizgnęło się z kamienia, a jednocześnie z drogi, i
samochód zawisł. Nie zostało nam nic innego, jak porzucić Starą Łajbę w lesie i
ruszyć dalej na nogach. Po godzinie dotarliśmy do kaplicy. Zmęczenie ustępuje
miejsca radości, gdy widzisz ludzi witających cię śpiewem. Kobiety tańczą wokół
ciebie, dzieci nieśmiało podchodzą, by z bliska przyjrzeć się takiemu dziwnemu
białemu człowiekowi. Mszę odprawiłem. Zjadłem trochę nshimy, bo nic innego nie
udało się kobietom przygotować, i ruszyliśmy w poszukiwaniu zagubionej arki. Chłopakom,
bez jedzenia, nie uśmiechało się iść godzinę przez góry, by popchnąć samochód,
i następną godzinę wracać. Jednak poszli i wspólnymi siłami przywołaliśmy Łajbę
do porządku. Wróciliśmy na misję przed nocą.
A czy
mówiłem już, że generator też się zepsuł? (mieszkam w takiej ładnej, typowej
afrykańskiej wiosce bez prądu). Ale spokojnie, po trzech tygodniach szukania
odpowiednich części i umawiania się z mechanikami generator już działa.
Nie
wspomniałem też, że posiadam traktor. Ale co za pech, też się popsuł, a
mechanik z sąsiedniej wioski chce zapłatę, która przekracza ceny europejskie.
Ale co tam
maszyny, tu o dusze trzeba walczyć. A najbardziej o swoją…!
Dużo tego
wszystkiego…
Na pisanie
nie ma czasu, a może lepiej powiedzieć – sił nie ma. Ale to znaczy, że się nie
nudzę. Czyż to nie jest piękne?